środa, 24 czerwca 2015

Czerwiec 1982 / Los Angeles

Los Angeles to kiczowate, jawnie materialistyczne miasto przyciągające dziwaków i geniuszy. Gdy skończyłam siedem lat, przeprowadziłam się tu z rodzicami z oddalonego o nieco ponad dwie godziny drogi Shafter, miasteczka położonego w Dolinie Kalifornii, 18 mil na północny zachód od Bakersfield. Jego gospodarka opierała się głównie na rolnictwie i przemyśle agrarnym, gdzie uprawiano bawełnę, pistacje, migdały oraz warzywa, w szczególności ziemniaki. To tu miałam swój własny mały raj na ziemi i byłam rozpieszczana przez babcię Betty. Szczęście mi prysło jak bańka mydlana, kiedy tata awansował ze stopnia detektywa na porucznika i został przeniesiony do departamentu policji w Los Angeles, co wiązało się z przeprowadzką, zmianą szkoły i przyjaciół oraz rozstaniem z ukochaną babcią, która piekła najlepsze ciasteczka korzenne pod słońcem.
Zamieszkaliśmy w dwupiętrowym domu otoczonym białym płotem i gęstym żywopłotem w dzielnicy Fairfax. Miałam duży pokój, którego okna wychodziły na północ. Mogłam też podziwiać przepiękne zachody słońca z niewielkiego balkonu. Mimo hałasu i zatłoczonych ulic podobało mi się tu, choć nadal tęskniłam za cichym i spokojnym Shafter. Szybko przyzwyczaiłam się do życia w nowych warunkach, znalazłam wspaniałych przyjaciół, byłam jedną z lepszych uczennic i skończyłam szkołę średnią z wyróżnieniem. Złożyłam dokumenty na Uniwersytecie Stanowym w San Francisco i niecierpliwie czekałam na pismo z uczelni, zaglądając codziennie do skrzynki pocztowej, a nawet prześladując listonosza. Marzyłam o karierze dziennikarki, chciałam wyrwać się spod klosza rodzicom, a w przyszłości pisać i wydawać książki podróżnicze. Te wakacje bezpowrotnie wywróciły moje życie do góry nogami.
Nienawidziłam poniedziałków, nawet jeśli nie musiałam wstawać wcześnie rano, by wyszykować się do szkoły. Rodzice już dawno byli w pracy, a ja nie zamierzałam przesiedzieć tego dnia w domu, gapiąc się bezmyślnie w ekran telewizora. Wsiadłam na motocykl taty, mimo że moje prawo jazdy uprawniało mnie jedynie do prowadzenia maszyn o pojemności skokowej silnika do 125 cm3, a jego Triumph z 1978 roku przekraczał ją prawie sześciokrotnie. Tata już ze sto razy natarł mi uszu za jazdę bez uprawnień, w dodatku bez jego zgody i wiedzy, a co najistotniejsze bez kasku. Niczego nie mogłam przed nim ukryć, bo zawsze sprawdzał przebieg. Doskonale wiedziałam, że kolejny raz wsiądzie na mnie z gębą i obrzuci mięsem, wytykając mi jaka to nieodpowiedzialna jestem.
Przejechałam może pięć mil, kiedy usłyszałam skrzypienie w okolicy osi przedniego koła. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej, zjechałam na najbliższą stację benzynową zlokalizowaną przy Santa Monica Boulevard. Ojciec by mnie udusił gołymi rękami, gdybym przyczyniła się choć w minimalnym stopniu do uszkodzenia jego motocykla. Czułam narastające zdenerwowanie, gdy zsiadałam z maszyny. Miałam nadzieję, że ktoś mi tu pomoże, a przynajmniej uspokoi, ale stacja wydawała się być opuszczoną. Zamierzałam już zrezygnować, kiedy z niewielkiego budynku wyszedł chłopak w znoszonych farmerkach z rozpiętą jedną klamrą. Nie miał na sobie koszulki, więc można było dostrzec częściowy zarys jego mięśni. Drobne kropelki potu pokrywały jego ramiona. Ale to twarz przykuła najbardziej moją uwagę. Pełne usta, choć dolna warga nieco większa od górnej, zgrabny, symetryczny nos, proste brwi w linii poziomej, świadczące o silnym męskim charakterze. Podobno takie osoby lubią same kształtować swoje życie, dominują nad otoczeniem, rzadko ulegając cudzym wpływom, w dodatku cechuje je wierność w uczuciach.  I te piwne oczy. Patrzył na mnie skupiony, jakby chciał mnie zahipnotyzować. Musiałam gapić się na niego dobre kilkanaście sekund, bo po chwili do moich uszu dobiegło pytanie, czy wszystko w porządku. Pokręciłam przecząco głową.
– Chyba mam problem z układem sterowniczym… – przygryzłam z zakłopotaniem dolną wargę. To było co najmniej idiotyczne. Odsunęłam się od motocykla. Jego rude lekko kręcone włosy do ramion w blasku kalifornijskiego słońca wydawały się być w kolorze złotej pszenicy, prawie blond. Czułam, jak nogi się pode mną uginają. Nigdy wcześniej żaden mężczyzna nie zrobił na mnie tak piorunującego wrażenia.
Wyglądał na zaskoczonego. Amerykańska kultura motocyklowa od lat dwudziestych do sześćdziesiątych dwudziestego wieku kojarzyła się głównie z gangami, bójkami i piciem piwa. Co taka drobna, w dodatku młoda dziewczyna jak ja robiła tu z tak potężnym pojazdem? Mogłam założyć się o butelkę dobrego wina, że przechodnie i kierowcy, których mijałam, zadawali sobie to samo pytanie.
– Niezła maszyna. Sprawdźmy to – odparł, wsiadając na motocykl. Odpalił silnik i okrążył kilka razy dystrybutory paliwa. Stanęłam w cieniu przy ścianie budynku, na powietrzu panował tego dnia istny ukrop.
            Zatrzymał się kilka centymetrów przede mną. Wyjął z tylnej kieszeni płaski klucz o sześciokątnym łbie i postukał nim w kierownicę. Nie wyglądało to profesjonalnie, zdałam sobie sprawę z tego, że chłopak kompletnie nie zna się na motoryzacji. Tak samo jak ja.
– Jeździ bez zarzutu, ale jeśli chcesz, możemy zdjąć przednie koło i… – pokręciłam przecząco głową, nie pozwalając mu dokończyć. Nie oddam motocykla ojca w ręce laika. – W porządku – dodał szybko.
– Dzięki, Dave! Do zobaczenia! – odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegał niski bełkotliwy głos. Z budynku chwiejnym krokiem wyszedł starszy mężczyzna. Rudy machnął mu na pożegnanie ręką i pokręcił głową z dezaprobatą.
– Wyczyścił mi od rana sklep z zapasów piwa – mruknął, schodząc z motocykla.
– Może ma łeb jak Keith Richards? – odparłam z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
– Słuchasz Stonesów? – zapytał, stając przede mną w lekkim rozkroku i krzyżując ręce na piersi.
– A znasz kogoś kto ich nie słucha? Każdy słucha Stonesów – oświadczyłam, jakby to była niepodlegająca dyskusji oczywistość. Dopiero teraz zauważyłam, że rudzielec od dłużej chwili wpatruje się w mój biust. To było dosyć krępujące. – Um… Można kupić u ciebie coś zimnego do picia? – zapytałam, poprawiając spadające ramionko stanika. Choć to raczej jemu przydałby się kubeł zimnej wody dla ostudzenia emocji.
            Kiwnął głową i ruszył w stronę sklepu, a ja skierowałam się za nim do dużej chłodziarki na napoje, z której wyjęłam wodę mineralną. Zapłaciłam i napiłam się łapczywie, a kropelki płynu powoli spływały po mojej brodzie i skapywały na dekolt. Byłam święcie przekonana, że chłopak czujnym okiem śledzi smużkę każdej z nich. Świadomość tego bardzo mnie rozpłomieniała, doświadczałam przyjemnego mrowienia w podbrzuszu. Chciałam upajać go tym widokiem. Jeszcze bardziej pragnęłam poczuć jego usta na swoich.
Poprosił mnie o numer telefonu. Bez chwili zawahania zapisałam go na skrawku papieru i podpisałam się. Popatrzył na karteczkę, a później na mnie.
– Do usłyszenia, Jade.
– Do zobaczenia, Dave – odpowiedziałam i szybkim radosnym krokiem opuściłam mały sklep.

30 komentarzy:

  1. Ratujesz mnie z nudy! O jak dobrze że dodałaś rozdział. Powiem szczerze że bardzo mi się podobał. Wstęp jest ekstra. Pokazuje przeszłość dziewczyny. Według mnie to fajnie że przeniosła się do miasta. Tutaj chociaż miała szansę rozwoju w dobrych szkołach. W miasteczkach nie zawsze jest taka możliwość. Widać że chce się pisać i dała papiery do uczelni. Świetnie. Chyba za długi na niej nie pojedzie gdy spotkał Dava a bynajmniej mam takie przeczucie. Znasz się na motocyklach albo się nimi interesujesz? Bardzo fachowo opisywałaś wszystko związane z nimi. Mustaine w farmerkach XD to musiał być piękny widok. Jeśli miał wyrobioną klate to jeszcze lepiej. Nawiązali ze sobą kontakt i podała mu swój numer - fajnie. Tylko niech nie potraktuje jej jednorazowo. Narkotyki przejdą a jak zarazi tym Jade to też nic do tego nie mam, wręcz to lubię w opowiadaniach ;) Wyjdzie jednak na dupka jeśli ją przeleci i zostawi. Dave jest tu jeszcze z Metallicą czy już w Megadeth? Dla czego się pytam: koledzy z zespołu. Jeśli Dave by się w niej zakochał po uszy któryś z jego paczki mógłby wparować z tym że i on się w niej zakochał (nie wiem dla czego ale do tej roli pasuje mi David) jednak czy to nie jest zbyt oklepane?
    Fajnie że wróciłaś rozdział, ubierałam z nudów, przekonałam cały internet i nie miałam co robić ;-;
    Nie mogę doczekać się kolejnego :)
    Arrow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to całkiem fajnie, że dorastała w małej mieścinie. Jako dziecko mogła się wyszaleć w przeciwieństwie do dzieciaków z wielkim miast, które otaczał jedynie beton i szkło. Pewnie jako nastolatka chciałaby się wyrwać z Shafter, wiadomo - imprezy, jakieś kino, duże miasta mają świetną ofertę kulturalną, a z wiekiem te potrzeby stają się większe.
      Interesuję się troszkę motoryzacją, mam na roku kolegę, z którym przez trzy lata studiów nie gadałam o niczym innym jak tylko o samochodach czy motocyklach.
      Mustaine jeszcze gra w Metallice i przez kilka miesięcy jeszcze sobie z Larsem, Jamesem i Ronem, a potem króciutko z Cliffem pogra. Będę starała się wplatać w opowiadanie jak najwięcej faktów, odzwierciedlić rzeczywistość tak wiernie, jak tylko będę w stanie. To trudne, bo do wielu istotnych informacji nie mogę dotrzeć.
      Mam nadzieję, że pozytywnie zaskoczę Cię tą historią.

      Usuń
    2. Bardzo fajnie że chcesz wpleść dużo rzeczywistych rzeczy. Fajnie że pamiętałaś o Ronie ;) bardzo dużo osób o tym zapomina. Służę pomocą w sprawie ciekawostek o METALLICE z wczesnych lat. PiS do mnie śmiało np. na hengoucie :)

      Usuń
    3. Zetknęłam się z przypadkiem, gdzie osoba podająca się za fana Mety nie wiedziała o tym, że Dave był tam gitarzystą przed Kirkiem.
      Znam dosyć dobrze historię Metalliki i Megadeth. Spotykam trudność w ustaleniu pewnych faktów z prywatnego życia Mustaine'a, ale czego nie znajdę, to sobie wymyślę i po kłopocie.

      Usuń
    4. Piiiiiissss... Piiiiiis seeeeeels :D

      Usuń
    5. Ja akurat jestem osobą, która wie o tym że grał tam Dave. Czytałam kilka książek, przekopałam internet i trochę wiem. W razie czego zawsze służę pomocą :)

      Usuń
    6. Biografia Dave'a to moja biblia. Spałam z tą książką, nosiłam ją w torbie przez pół roku, była ze mną dosłownie wszędzie. Teraz spoczywa na półce w komodzie razem z biografią Metalliki, Cliffa Burtona i innymi.
      Gdyby coś, odezwę się.

      Usuń
    7. Jest biografia Dave'a? Hmmm... trzeba się obejrzeć za tym w księgarni. Jednak nigdzie nie mogę dostać "So what?!" to najlepsza książka o Mecie ponieważ pisał to jakby sam zespół. Sęk w tym że nie ma tego nigdzie w Polsce ;-;

      Usuń
    8. Jest, jest. Naprawdę dobrze się czyta jego biografię. Możesz mieć problem z jej zdobyciem. Znalazłam ją zupełnie przypadkiem ponad rok temu w Empiku. Poszłam po książkę o Elvisie, ale już jej nie było, stwierdziłam, że kupię biografię Stevena Tylera, bo słyszałam o niej wiele dobrego - miałam ją już w rękach i szłam do kasy, kiedy zobaczyłam ostatni egzemplarz biografii Mustaine'a. Musiała być moja. Nigdy więcej już jej nigdzie nie znalazłam. Ale na pewno możesz ją zamówić do salonu Empik.
      Mam tylko jedną, bardzo nudną książkę o Mecie: "Metallica. Wczesne lata i rozkwit metalu". Nie mogę przez nią przebrnąć od ponad roku. Planuję kupić "Metallica. Bez przebaczenia", ale jak na razie wydaję forsę na płyty. Właśnie dzisiaj przyszła do mnie pocztą "Endgame" Megadeth. Czekam jeszcze na przesyłkę z plakatem Dave'a, Cliffa, LOAD i reprodukcją plakatu reklamującego koncerty Mety jeszcze z Davem i Ronem.

      Usuń
    9. Nie polem "Metallica bez przebaczenia" to tylko szczera opinia autora na temat zespołu poparta kilkoma wywarami. O wile lepsza jest "Enter Night" Tutaj chociaż autor wziął chłopaków na rozmowę i na tej podstawie napisał książkę. Stevena Tylera też przeczytałam ;) bardzo fajnie się czyta, szczera i prawdziwa. Można spojrzeć na Aerosmith z innej strony. Czekam teraz na Joego Perrego aby móc zobaczyć ich zespół z innej strony. Tak samo miałam z Guns n' Roses. Inaczej z perspektywy Slasha a inaczej z perspektywy Duffa. Dave'a nie widziałam nigdzie :/ zaglądam strasznie często do Empika i nic. Nawet w Krakowie czy Gdańsku (przy każdym koncercie warto zobaczyć) ale to jest jak z płytami Alter Bridge: jeśli są to bierz i nie zastanawiaj się. A z ciekawości: skąd kupujesz plakaty?

      Usuń
    10. Nie słucham Aerosmith jakoś często ani nie pałam do tego zespołu wyjątkową miłością. Ostatecznie nie przeczytałam biografii Stevena.
      Co do Gunsów, to brakuje mi tylko biografii Axla. Przez Slasha wciąż nie przebrnęłam, Duff również czeka w komodzie na swoją kolej.
      W internecie. Płyty też kupuję przez internet. Jedynie książki w księgarniach, bo lubię jak pachną nowością.

      Usuń
  2. W końcu udało mi się dotrzeć! Komentarz nie powali logiką, ale ciężko mi ostatnio pozbierać myśli.
    No, dobrze... ugh... nie wiem nawet od czego zacząć. Mam tyle pytań, przemyśleń... że nie wyjawię żadnego z nich. Sugestie łatwo przychodzą, ale żeby wyrazić je słowami?
    Zacznę od tego, że oba dotychczasowe teksty są fenomenalne. Naprawdę. Bardzo podoba mi się twój styl pisania. Jest niezwykły tak jak i w twórczości Suie. Obie świetnie tworzycie historie, nadajecie im koloru i charakteru. Zawsze twierdziłam, że pisanie jest jak malowanie obrazu, tylko inną techniką. Tutaj jest to wyraźnie widoczne. Piszesz szczegółowo, dokładnie i te ciekawostki, które się przewijają między linijkami...perełka.
    Musisz mi wybaczyć to zachwalanie, ale te teksty, a szczególnie dzisiejszy, bardzo mnie wciągnęły.
    Kolejną sprawą jest Dave. Mustaine był moją pierwszą miłością (nie ważne, jak komicznie to brzmi). Cholernie lubię tego rudego dupka. Cieszy mnie fakt, że zdecydowałaś się na jego osobę. Jest on rzadkością w blogosferze. Najczęściej pisze się o Gunsach, Motleyach czy Mecie. Dobrze jest wpaść na coś innego, gdyż z osobą Dave'a spotkałam się tylko na jednym blogu... może dwóch.
    Wypadałoby napisać coś o rozdziale... jak wspominałam (na pewno coś na ten temat pisałam), podoba mi się. Wszystko jest ciekawie opisane. Przeczytanie tego zajęło mi dłuższą chwilę, gdyż co kilka zdań musiałam zrobić sobie przerwę. Delektowałam się obrazami jakie ujrzałam przy czytaniu twojego opowiadania. Rudy w ogrodniczkach...ach, cudo! To ciało... ruda czupryna... zadziorny uśmiech i uroczone oczęta. Czego chcieć więcej?
    Jeśli tutaj Mustaine będzie chociaż w połowie takim dupkiem jak w rzeczywistości, to zapewne sporo się zadzieje. Już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, gdyż tak na prawdę nie wiem czego się spodziewać- i to jest najlepsze!
    Na tym poprzestanę. Zapewne przy kolejnych tekstach będę równie dziecinnie się zachwycać, więc się przyzwyczajaj.
    Niech dopadnie Cię wena no i do zobaczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kim jest Suie i gdzie znajdę twórczość tej osoby? Zaciekawiłaś mnie nią.
      Nie pisałam prawie 3 lata, ciężko jest mi do tego powrócić, ale mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę. Rzadko też pisałam w narracji pierwszoosobowej, to dla mnie pewnego rodzaju nowość. Opowiadanie to zbiór wspomnień, więc wydało mi się to jak najbardziej na miejscu.
      Rudy dupek jest aktualnie moją miłością (choć powinnam się ogarnąć, mam 22 lata).
      Kolejny rozdział dopiero w lipcu, po obronie pracy licencjackiej. Powinnam się uczyć prawa administracyjnego i samorządowego zamiast pisać opowiadania.
      Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
    2. http://not-havingheart.blogspot.com/
      http://lapseofreason.blogspot.com/
      Suie prowadzi dwa blogi. Polecam, są bardzo ciekawą opcją.
      A czyją miłością Rudy nie jest? My, kobiety mamy w naturze miłość do takich charakterów ;p

      Usuń
    3. Dzięki!
      Charakter charakterem, ale ta łobuzerska buźka. Ach. Lubię starych rudych facetów o imieniu David. (Tak, Caruso też się liczy).

      Usuń
  3. Jej Hadas, kiedy ty tu zawitałaś?
    Musze koniecznie do ciebie wpaść,zrobię to wieczorem.A tym czasem pozdrawiam serdecznie i życze miłego wieczorku ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej.
      Już dwa tygodnie tu jestem.
      Zapraszam ponownie.

      Usuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji tu: http://justice-is-done.blogspot.com/2015/06/liebster-award.html
    Gratuluję :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dave, Dave, Dave... Hm.
    Miałam być wczoraj, wiem, ale coś mnie jednak powstrzymało. W zasadzie wchodziłam do Ciebie i wychodziłam kilka razy, jednak nic z tego nie wynikło, jak same zresztą dobrze widzimy.
    Kogo to obchodzi?

    Och, jak ja rozumiem Jade. Sama urodziłam się w niewielkim, cichym i spokojnym miasteczku, a w wieku lat niespełna sześciu wyrzucili mnie do wielkiego miasta. I jak żyć? Zostawiłam babcię i cały ten błogi spokój. Na początku wariowałam, pamiętam. Ale im starsza się robiłam, tym bardziej zaczęłam jakby doceniać uroku dużego miasta, bo jak się okazało, i takie istnieją, haha.
    Niemniej na pewno ciężko to przyrównać do przeprowadzki z Shafter do Los Angeles, ale to są takie mniej istotne kwestie...
    Jejku, wyobraziłam sobie ich dom i... cudowny. Zawsze chciałam mieszkać w domu. I chyba to marzenie się spełni jednak dopiero za kilka ładnych lat... Chociaż w sumie, są jeszcze ciekawsze alternatywy, o czym ja mówię?

    Zastanawiałam się, wiesz, czy będzie coś z motoryzacją związanego. Pamiętam, że bezimienna dla mnie bohaterka poprzedniego opowiadania pracowała chyba w warsztacie? Bądź coś podobnego... Wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę, proszę. Ale cóż, najwyraźniej zastanawiałam się słusznie.
    Trochę mi to aż imponuje, haha.
    Cóż, może jej tata zmyje głowę, że zachowała się tak karygodnie i nieodpowiedzialnie, zabierając jego oczko w głowie, ale sądzę, że Jade się tym nieszczególnie przejmie...
    Czasem to mnie aż boli, że nie potrafię słuchać Megadeth, haha, ponieważ Dave był dla mnie jednak dość, dość, dość... przystojnym mężczyzną.

    Nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać grzecznie na rozwój ich znajomości. Która na pewno będzie niebanalna, w przeciwnym razie po cóż by o niej pisać?
    Daruj poślizg, pozdrawiam i czekam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wstawię tutaj zdjęć ich domu, ale jeśli chodzi o moje wyobrażenie, to jest tam dużo jasnych wnętrz. Pewnie dominuje biel. Taki typowy amerykański domek średnio zamożnej rodziny. Sama chciałabym w takim mieszkać, mieć pokój na poddaszu, białe mebelki i piękny widok na zachód słońca (z mojego pokoju u rodziców mam takie widoki, uwielbiam je).
      Tak, masz świetną pamięć. Przez trzy lata studiów nie rozmawiałam z jednym kolegą z roku o niczym innym jak o motoryzacji. Wysyłaliśmy sobie na nudnych wykładach linki do bryk na różnych serwisach poświęconych właśnie motoryzacji. Lubię moje męskie zainteresowania.
      Spróbuj ich posłuchać jeszcze raz. Dla mnie to znacznie lepszy zespół niż Metallika. A głos Dave'a... Nie napisze, gdzie go czuję.

      Usuń
    2. Och, w takim razie dobrze pomyślałam! Właśnie tak przeważnie kojarzą mi się takie... kalifornijskie domy z tamtego okresu, nie wiem dlaczego, haha.
      I wiedziałam, że coś było. W sumie jest to intrygujące aż.
      Ugh, i tu się bez słuchania zgodzę. Do Metalliki mam jakiś uraz. Nie potrafię, za nic.

      Usuń
    3. Metallika (nie wiem, dlaczego ciągle spolszczam ich nazwę) brzmi mniej więcej tak jak jadący czołg.
      Mustaine jest znacznie lepszym gitarzystą od Kirka. Wystarczy porównać sobie nagranie Dave'Em All z albumem Kill'Em All.

      Usuń
  6. O. JA. PIERDOLĘ.
    przepraszam, że powitałam Cię po raz pierwszy takimi słowami. Mustaine to moja miłość od jakichś 4 lat, jeszcze chyba żaden muzyk nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak on. jak tylko zobaczyłam jego zdjęcie w nagłówku, to aż zrobiło mi się słabo.
    dlaczego nie trafiłam wcześniej na tego bloga? patrząc na datę ostatniego rozdziału, mam nadzieję, że nie porzuciłaś tej historii... według mnie piszesz świetnie, tak przyjemnie i lekko się to czytało. i niestety szybko.
    prolog dał mi trochę do myślenia, głównie dlatego, że akcja toczyła się w Nashville, 2015 rok. czyli inspirujesz się trochę prawdziwą historią. ale bardziej chodzi mi o to, co Jade mówiła o ich relacjach. wydaje mi się, że byli parą, jednak przez te wszystkie trasy, uzależnienia, fanki mogli się rozstawać, ona mogła odchodzić, ale potem jednak dochodzili do wniosku, że jest im ze sobą wspaniale i wracali do siebie... a potem w końcu się ogarnęli i są razem. nie wiem, prologi są cholernie tajemnicze, ale takie powinny być. wnioskując po pierwszym rozdziale, będziesz opisywać ich relację od początku, co mnie cholernie cieszy!

    mam nadzieję, że jeszcze coś opublikujesz, nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, drugi rozdział jest już prawie gotowy, ale nie wiem, czy go wstawiać, czy nie. Coraz mniej osób czyta to opowiadanie.
      Dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
  7. Jestem... zauroczona, totalnie.
    Na chwilę obecną nie jestem w stanie precyzyjniej określić moich odczuć. Trafiłam tutaj zupełnie przypadkowo i co tu dużo mówić, jeden z lepszych przypadków, jaki mógł mi się przydarzyć. Ogromne wrażenie wywarł na mnie Twój styl pisania. Przebija przez niego coś, coś jak najbardziej pozytywnego, coś, czego nie potrafię nawet ująć w słowach. Dzięki temu czytelnik karmi oczy tekstem z niebywałą przyjemnością. Najlepiej, gdyby nie miał on końca. Nieliczni posiadają taką umiejętność. Przechodząc już stricte do historii, z pewnością będzie to coś innego, nowego. Zapowiada się frapująco, jestem niezwykle zaintrygowana. Ach, no i oczywiście Dave... Kiedy to ja ostatnim razem sięgnęłam po coś z twórczości Megadeth? Stara miłość rzeczywiście nie rdzewieje, pora wrócić do dawnych czasów. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój zdarzeń. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za piękne słowa.
      Dawnych czasów na tym blogu będzie sporo.

      Usuń
  8. Dzień dobry, Hadas :)
    Nie dodałaś nic na tego bloga od dwóch miesięcy, a szkoda, ale o tym zaraz. Najpierw chciałabym Ci powiedzieć, że przeznaczenie ewidentnie kazało mi zajrzeć na tego bloga - i to dzisiaj! Znaczy może tak - wyhaczyłam cię swego czasu u DeMars. Ale dzisiaj jakoś, z powodu mojej tęsknoty za bloggerem, na którym nie ma mnie od trzech miesięcy, przeglądałam blogi. I znów na Ciebie, Hadas, trafiłam. Znów u Alicji, naturalnie, haha. A potem, z nudów, weszłam na swojego starego aska. I przeglądałam swoje nie zawsze inteligentne odpowiedzi. Aż w polubieniach nagle dostrzegłem Twój nick, moja droga. Hadas :) i znów, przez aska trafiłam tu, drugi raz w ciągu jednego dnia. Nie wiedziałam co z tym faktem zrobić, bo nie pisałaś nic dawno, co więcej wyłapałam odpowiedź na któreś z pytań na asku, z którego można było wywnioskować, że raczej pisać nie zamierzasz. Albo inaczej: dodawać na bloga, o.
    Ale jestem. Chyba musiałam...
    Oh, Hadas, jest całkiem sporo blogów, w którym główne role pełnią chłopcy z Metalliki i/bądź Megadeth. Przepraszam że ich tak łącze, ale trochę jedni wynikają z drugich, haha. Wiesz, kiedyś jeszcze nie do końca wiedziałam jakiej muzyki potrzebuję do życia. Eksperymentowałam. Thrash też nadszedł. Jakoś tak, hm, na przełomie 2013/14, cóż... Była Meta, Megadeth, Sodom, mam nawet jedną płytę Overkill. W Megadeth wciągnęła mnie koleżanka, którą z kolei ja wciągnęłam wcześniej w metal w ogóle. A potem tamta weszła w Death i Black i odsprzedała mi Rust In Peace, haha. Boże, uwielbiam kawałek Poison Was The Cure do dziś.
    I w sumie potem przyszła moja era Heavy metalu, i taka jest do dziś, Black Sabbath na spółkę z Judas Priest zawładnęli moją duszą, i chyba szybko nie uciekną.
    Jejku, pewnie Cię zanudziłam, ale ja nigdy nie opowiadałam nikomu z kręgów bloggerowych o moim chwilowym zrywie na thrash, haha. Także dążę do tego, że temat nie jest mi obcy.
    A teraz - oh, droga Hadas, jak Ty ślicznie piszesz. Naprawdę, naprawdę potrafisz, Ty... Wow. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że ktoś wstrząsnął na Dave'a tak ładnie sformułowaną wizję. I bardzo by mi było przykro, gdyby nie dane mi było nigdy zagłębić się w tej Twojej wizji dalej, wiesz? Chcę przeczytać o spotkaniu Jade i Mustaina. Naprawdę bardzo bym chciała. Ja... Nigdy nie pałałam do Rudego jakąś specjalną sympatią, ale to w sumie nie ma nic do rzeczy, haha.
    Cóż, pozdrawiam Cię, Hadas. I życzę wszytskiego dobrego! ❤

    Hugs, Rocky

    PS. Przepraszam za wszytskie błędy każdego rodzaju - piszę z telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, jakiś czas temu zaczęłam pisac opowiadanie. Nie wiem, czy Cię zainteresuje, nie jest o Guns 'n Rosses, ale o nowej ekipie Slasha, a najbardziej skupia się na Toddzie. Jeśli Cię zainteresuje będzie mi niezmiernie milo, a jeśli nie, to cóż... nie zawsze można mieć to co się chce. Niemniej jednak zapraszam
    http://watch-over-you-i-love-you.blogspot.com/

    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za Spam
    Konspiratorka

    OdpowiedzUsuń